Rumia sypialnią Trójmiasta – czy to źle?
Od lat w różnych dyskusjach na temat naszego miasta pojawia się sformułowanie, że Rumia jest sypialnią Trójmiasta. Najczęściej takie określenie uznawane jest za negatywne i w założeniu ma komunikować, że Rumia jest miejscem, w którym nie ma co robić – poza spaniem i zakupami.
Mógłbym udowadniać, że tak nie jest, jednak umówmy się – pod względem oferty rozrywkowej nie mamy co równać się chociażby z pobliską Gdynią. W mieście nie ma też przestrzeni na miarę gdańskiego Głównego Miasta, sopockiego Monciaka czy gdyńskiego centrum. I zapewne nigdy nie będzie.
Z drugiej strony – czy to źle, że jesteśmy postrzegani jako sypialnia Trójmiasta? Być może to, co z reguły uważamy za wadę, powinniśmy przekuć w zaletę. W końcu sypialnia kojarzy się ze spokojem, ciszą, odpoczynkiem… i kilkoma innymi sprawami, o których pisać nie wypada, a które również kojarzą się całkowicie pozytywnie ;)
To jest kierunek, który powinno obrać nasze miasto. Promocja Rumi jako miejsca idealnego do mieszkania, odpoczywania i rekreacji mogłaby przynieść wymierne korzyści. W końcu mamy coraz więcej kompleksów sportowych, dróg rowerowych, parków, siłowni zewnętrznych itd.
Ogromnym plusem jest też bliskość Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego – coś, czego wiele miast w głębi Polski może nam wyłącznie pozazdrościć.
Ja tam lubię Rumię-sypialnię. O wiele bardziej niż Gdańsk-pracę lub Sopot-zabawę. A Wy?