Największa wiklinowa żyrafa
Przez wiele lat (tj. zanim wybudowano Galerię i CH Port Rumia) nasze miasto znane było z trzech rzeczy. Z kaktusiarni państwa Hinzów, Castoramy i… największej wiklinowej żyrafy. Ta ostatnia mierzy prawie 13 metrów i znajduje się tuż przy drodze krajowej nr 6, co oznacza, że można uznać ją za najczęściej oglądaną rumską atrakcję. No, poza Castoramą…
Polska to kraj wiklinowych rekordów. Mamy największy wiklinowy kosz (Nowy Tomyśl w województwie wielkopolskim), kapelusz (Kraczkowa w województwie podkarpackim), a także jedyny na świecie model wiklinowej rajdówki (Hanomag z Gostynia).
Zdj. polskierekordy.pl
Rumska żyrafa – wieść niesie, że najwyższa na świecie – również zaliczana jest do tego grona wiklinowych osobliwości.
Kryjąca się za nią historia jest dość prozaiczna. Żyrafa ufundowana została przez delikatesy Albo i do dzisiaj stanowi klasyczny „przyciągacz uwagi”. Coś jak krowa Milki przed sklepem spożywczym lub postać uśmiechniętego kucharza przed przydrożną knajpą.
Wg strony internetowej delikatesów Albo – „plotka głosi, że nazwa delikatesów wywodzi się z pradawnego języka afrykańskich plemion suahili, w którym żyrafa to słowo allboo”. Wprawdzie Google Translator uparcie twierdzi, że żyrafa to po suahilijsku „twiga”, ale niewykluczone, że historia ma w sobie ziarnko prawdy.
Na niektórych witrynach obiekt przedstawiany jest jako atrakcja regionu. Nie przesadzałbym z tym – trudno jest mi wyobrazić sobie ludzi przyjeżdżających do naszego miasta tylko po to, aby zrobić sobie zdjęcie z wiklinową żyrafą... nawet trzynastometrową.
Trzeba jednak przyznać, że wielu turystów jadących w sezonie letnim na Półwysep Helski organizuje postój właśnie „przy żyrafie” – ze względu na bliskość stacji BP, restauracji McDonald’s i KFC. Tym samym, chcąc nie chcąc, stanowi ona rozpoznawalny, a przy tym całkiem sympatyczny symbol naszego miasta.